WITAMY NA STRONIE WWW
PARAFII ŚW. JADWIGI ŚLĄSKIEJ
W KATOWICACH - SZOPIENICACH
Liturgia
Wydarzenia
Św. Saba Jerozolimski (5 grudnia)
Saba urodził się w 439 r. w Mutalasce koło Cezarei Kapadockiej. Od ósmego roku życia przebywał w klasztorze jako oblat (przyszły kandydat). Następnie prowadził życie mnisze w kilku klasztorach na Bliskim Wschodzie, aż wreszcie udał się do Palestyny. Nie był jednak zadowolony z życia tamtejszych mnichów, skażonych błędami monofizytyzmu. Za pozwoleniem przełożonego zamieszkał w skalnej grocie koło potoku Cedron za murami Jerozolimy. Wokół niego zaczęli się gromadzić uczniowie. Założył dla nich Wielką Ławrę - klasztor Mar Saba. Święty wystawił kościół, a dokoła niego cele mnichów, których liczba doszła do kilkuset. W Palestynie tworzył całe kolonie klasztorne.
W sporach doktrynalnych Saba opowiedział się za nauką Soboru Chalcedońskiego i zwalczał herezję monofizytyzmu. Wziął w obronę Samarytan, którym groziło wyniszczenie. Saba jest autorem „Typikonu' - księgi regulującej przebieg całorocznej liturgii. Została ona przyjęta przez cały Kościół Wschodni. Zmarł 5 grudnia 532 r. Jego relikwie były czczone w Mar Saba, a potem zostały przeniesione do Konstantynopola, wreszcie do Wenecji. W roku 1965 na życzenie papieża Pawła VI relikwie św. Saby zwrócono prawosławnym mnichom z Mar Saba.
ekai.pl
5 grudnia w kalendarzu
Abp Mourad: chcą zakończyć wielką historię chrześcijan w Aleppo
„Jesteśmy naprawdę wyczerpani. Wielu pyta, dlaczego jesteśmy tak bardzo opuszczeni w tej nieznośnej niesprawiedliwości zachodnich interesów' – tak sytuację w Syrii zdefiniował abp Jacques Mourad. Oddanie Aleppo w ręce dżihadystów nazwał zbrodnią, która może zaważyć na przyszłości całego regionu. Wskazał, że komuś zdaje się zależeć na zakończeniu wielowiekowej obecności chrześcijaństwa w tym mieście.
Syryjski jezuita ze wspólnoty Deir Mar Musa od marca 2023 roku jest katolickim arcybiskupem Homs. Do tego miasta przybywają w ostatnich dniach tysiące uchodźców uciekających z Aleppo przed dżihadystami. Zakonnik doskonale wie, czym są rządy islamistów. W 2015 r. był przetrzymywany w Syrii przez pięć miesięcy przez dżihadystów z samozwańczego Państwa Islamskiego, zanim udało mu się uciec. W niewoli był torturowany i zmuszany do wyrzeczenia się Chrystusa. Od swych oprawców usłyszał: „Nawróć się na islam albo obetniemy ci głowę'.
Zakonnik podkreślił, że podbicie Aleppo obudziło wiele pytań o przyszłość Syrii i jej mieszkańców. „Nie możemy znieść tego cierpienia ludzi, którzy przybywają do Homs wykończeni, po 25 godzinach w drodze. Spragnieni, głodni, zziębnięci, bez niczego' - wyznał. W rozmowie z misyjną agencją Fides wskazał, że wielu uchodźców pyta go: „dlaczego to wszystko, dlaczego kolejny raz musimy znosić to cierpienie'. Arcybiskup Homs zauważył, że sytuacja jest niebezpieczna, a samo miasto nie było gotowe na przyjęcie potężnej fali uchodźców, w tym wielu chrześcijan. Aby odpowiedzieć na kolejny kryzys, przedstawiciele różnych Kościołów zjednoczyli wysiłki i utworzono dwa punkty przyjmowania uchodźców. Pomagają w nich m.in. miejscowi jezuici, koordynując pomoc. Abp Murad liczy na wsparcie ze strony takich organizacji jak Œuvre d'Orient i Pomoc Kościołowi w Potrzebie, które od początku wojny trwają przy cierpiących Syryjczykach.
„Aby pomóc uchodźcom, potrzebujemy żywności, materacy, koców i oleju napędowego' – powiedział abp Mourad. Zaangażowanie w ciężką pracę charytatywną łączy się u niego z jasną i przenikliwą oceną tego, co się dzieje: „To ogromne cierpienie. Syryjczycy są zszokowani tym, co się stało. Kto i w jaki sposób pozwolił na taką akcję dżihadystów. Pytania budzi natychmiastowa reakcja rządu i Rosjan, którą jest bombardowanie okupowanych teraz miast i wiosek'. Syryjski jezuita postawił też inne ważkie pytania: „Dlaczego oni tak dręczą Aleppo? Dlaczego chcą zniszczyć to historyczne, symboliczne, ważne dla całego świata miasto? Dlaczego naród syryjski musi płacić ponownie, po 14 latach cierpienia, nędzy, śmierci? Dlaczego jesteśmy tak opuszczeni na tym świecie, w tej nieznośnej niesprawiedliwości?'. Arcybiskup Homs wytknął „odpowiedzialność obcych mocarstw, Ameryki, Rosji, Europy'. Zauważył, że „wszyscy oni ponoszą bezpośrednią odpowiedzialność za to, co wydarzyło się w Aleppo'. Syryjski hierarcha podkreślił, że zbrodnia, jaką było oddanie Aleppo, stanowi zagrożenie dla całego regionu. Jak powiedział „bezpośrednia odpowiedzialność nie spoczywa jedynie na reżimie lub uzbrojonych grupach rebeliantów, ale na społeczności międzynarodowej i grach politycznych, w które wszyscy grają na tym obszarze'.
Abp Mourad, który w Homs pracował nad wznowieniem kursów katechetycznych dla dzieci i młodzieży jako prawdziwego punktu wyjścia dla wspólnot chrześcijańskich po latach bólu wojny, doskonale zdaje sobie sprawę z uczuć, które teraz wypełniają serca wielu braci i sióstr w wierze: „Po ofensywie tych uzbrojonych ugrupowań chrześcijanie z Aleppo będą przekonani, że nie mogą pozostać w tym mieście. Że to dla nich koniec. Że nie mają już powodu, by tam pozostać. To, co dzieje się w Aleppo, ma na celu zakończenie bogatej, wspaniałej i wyjątkowej historii chrześcijan z Aleppo'.
mela/Fides / Aleppo / ekai.pl
Prawda o zbiórce na uratujecie.pl dla p. Jarosława. Oświadczenie Caritas Polska
Caritas Polska wydała oświadczenie w związku z medialnymi informacjami na temat zbiórki w serwisie Uratujecie.pl na pomoc dla niepełnosprawnego p. Jarosława. Jego matka, p. Henryka powiedziała w wywiadzie dla portalu Goniec.pl, że pieniądze wpłacone na pomoc dla jej syna „utknęły w Caritasie'.
Oświadczenie Caritas Polska:
'Szanowni Państwo,
w związku z materiałami, jakie ukazały się w mediach o jednej ze zbiórek uratujecie.pl prowadzonej przez Caritas Polska przedstawiamy poniżej kilka faktów.
Rok temu portal Goniec.pl przeprowadził sondę uliczną na temat kultowej kanapki Drwala. W wywiadzie udział wzięła P. Henryka, opowiedziała o trudnej sytuacji materialnej i chorobie syna. Syn (p. Jarosław) nie jest zdolny do pracy i potrzebuje środków finansowych na leczenie.
Jarosław miał od czerwca 2023 r. aktywną zbiórkę charytatywną w serwisie uratujecie.pl. Temat stał się popularny i błyskawicznie udało się zebrać 568 024,40 zł.
Przedstawiamy fakty:
Czy to prawda, że 'pieniądze utknęły w Caritasie'?
To nieprawda. Zebrane środki na wsparcie p. Jarosława to kwota 568 024,40 zł. Od tamtego momentu pieniądze są regularnie wykorzystywane na wsparcie rehabilitacyjne, terapeutyczne, leki i koszty leczenia, transport, opiekę i polepszenie codziennego funkcjonowania. Na ten moment 350 033,33 zł to środki już wydane, pozostałe 217 991,07 zł pozostaje do dyspozycji p. Jarosława. Wszystkie przedstawiane dotychczas faktury i rachunki zgłoszone przez p. Jarosława zostały zaakceptowane, a przelewy wykonane w ciągu kilku dni od momentu otrzymania dokumentów.
Dlaczego podopieczny uratujecie.pl nie może otrzymać przelewu wszystkich środków na swoje prywatne konto?
Zgodnie z regulaminem środki są przekazywane podopiecznym na konkretne cele w postaci opłaconych faktur i rachunków lub refundacji wydatków. Nie praktykujemy przelewania środków w całości na konto podopiecznych. Jest to forma zabezpieczenia przed nadużyciami oraz transparentności wobec darczyńców. Dużo mówi się o fikcyjnych zbiórkach, pieniądzach które zostają przekazywane w całości, bez weryfikacji. W Caritas chcemy mieć pewność, że pomoc idzie na ustalony cel. Zapewniamy pełną elastyczność, czyli np. jeśli beneficjent nie może dojechać samodzielnie do szpitala, możemy refundować koszty transportu, jeśli potrzebuje kurtki na zimę – możemy ją zakupić. Jest to weryfikowane. Z tym też wiąże się odprowadzanie % na koszty administracyjne, który jest przeznaczany np. na profesjonalną obsługę, weryfikacje, rozliczanie, utrzymanie serwisu czy promocję zbiórek. W regulaminie deklarujemy, że ten koszt nie przekracza 12%, w przypadku p. Jarosława jest to 10%.
Czy beneficjent może liczyć na wsparcie w rozliczeniu?
Tak! Każdy podopieczny jest informowany na etapie zakładania zbiórki o tym jak wyglądają rozliczenia, informacje znajdują się w podpisywanym przez podopiecznego regulaminie. Towarzyszymy podopiecznym na każdym etapie, jesteśmy z nimi w stałym kontakcie. Robimy wszystko, by rozliczanie wydatków było jak najprostsze.
Dlaczego pieniądze ze zbiórki nie trafiły do p. Henryki?
Mając wiedzę o trudnej sytuacji p. Henryki zaproponowaliśmy założenie dla niej zbiórki w serwisie uratujecie.pl, z której środki mogłaby wykorzystać na własne potrzeby np. poprawę warunków życiowych. Droga ta otwiera możliwość skorzystania z procedury, w której p. Jarosław może zadecydować o przekazaniu części środków mamie. Rodzina nie zdecydowała się na takie rozwiązanie, a my szanujemy ich decyzję, prywatność i wolę.
Wszystkie informacje przekazaliśmy w wywiadzie w formie pisemnej oraz w formie wywiadu przed kamerą dziennikarza Goniec.pl, który odwiedził biuro Caritas w dniu 29 listopada 2024. W związku z tym, że żaden z opublikowanych dotychczas materiałów nie prezentuje wszystkich faktów, zachęcamy do śledzenia naszych kanałów.
Korzystając z okazji, zachęcamy do wsparcia zbiórki p. Jarosława'
Caritas Polska / Warszawa / ekai.pl
Abp Skworc do górników: nadzieja jest w każdym z was
We wspomnienie św. Barbary, patronki górników abp Wiktor Skworc, emerytowany metropolita katowicki odprawił Mszę św. barbórkową w kościele pw. św. Marii Magdaleny w Rudzie Śląskiej-Bielszowicach. Na terenie parafii znajduje się KWK „Ruda Ruch Bielszowice', która we wrześniu obchodziła 120 lat istnienia. Na modlitwie zgromadzili się górnicy i ich rodziny oraz emerytowani pracownicy kopalni. Modlono się także za zmarłych górników, szczególnie tych, którzy polegli na posterunku pracy.
W homilii abp Skworc nawiązał do listu papieża Franciszka przesłanego do wiernych archidiecezji katowickiej z okazji 100-lecia kościoła lokalnego. – „Dziękuję wraz z Wami Opatrzności Bożej za ludzi i dzieła wyrosłe na tej ziemi, tak bogatej wieloraką różnorodnością, a zarazem zroszoną krwią tak licznych męczenników'; można przypuszczać, że papież miał na myśli również ofiary górniczej pracy, wszak 23 marca 2023 r. na specjalnej audiencji w Sali Klementyńskiej przyjął wdowy i dzieci górników poległych w kwietniu 2022 r. w katastrofach górniczych w kopalniach Pniówek i Zofiówka – przypomniał hierarcha. Emerytowany arcybiskup katowicki przypomniał także ofiarne poświęcenie emerytowanych górników podczas niedawnej powodzi, nazywając ich wprost świadkami nadziei – Czyż świadkami nadziei nie są emerytowani górnicy z kilku kopalń, w sumie dwunastu, którzy skrzyknęli się w parafii Rybniku-Popielowie i przez dwa tygodnie codziennie docierali do Lewina Brzeskiego, aby kobiecie z trojgiem dzieci wyremontować mieszkanie zniszczone przez powódź. Jednym z nich był ratownik pracujący w kopalni Marcel w Radlinie i w Centralnej Stacji Ratownictwa, który solidarnie ratował zagrożonych górników, a teraz z kolegami ratował ofiary powodzi, którzy nie potrafią sobie pomóc, bo potrzeba rąk do pracy i fachowców. I takimi okazali się emerytowani górnicy – mówił abp Skworc.
Abp Skworc wskazał, że nadzieja jest stale obecna w życiu górników i jest ona elementem, który pozwala na życie i funkcjonowanie w ciężkich warunkach kopalnianych. – Nadzieja jest w was, czasem nie w pełni uświadomiona, czasem przysypana przyzwyczajeniem i rutyną. Bez fundamentu nadziei nie moglibyście żyć i pracować. Bez nadziei na szczęśliwy powrót nie wybieralibyście się codziennie pod ziemię, poniżej tysiąca metrów, aby wydobywać węgiel; zjeżdżacie tam i docieracie kilometrami chodników aż do ściany z przekonaniem, że węgiel jest potrzebny i wydobyty dotrze tam gdzie będzie zamieniony w światło i ciepło, a wy wrócicie szczęśliwi do swoich bliskich, żon i dzieci – powiedział arcybiskup i dodał: 'Nadzieja jest w was, w każdym z was'.
ton / Katowice / ekai.pl
Adwent. Czas oczekiwania
Adwent to bogaty w symbolikę, czterotygodniowy okres przygotowania do Bożego Narodzenia oraz wzmożonego oczekiwania na koniec czasów i ostateczne przyjście Jezusa Chrystusa. Jutro w Kościele katolickim przypada początek Adwentu.
Dla chrześcijan Adwent to radosny czas przygotowania na przyjście Pana. Adwent odnosi się zarówno do naszego duchowego przygotowania na przyjście Boga w ludzkim ciele, jak i na Jego ostateczne przyjście w Jezusie na dzień Sądu nad światem.
Adwent pochodzi od łacińskiego słowa: adventus (greckie: parusia) i według myśli biblijnej oznacza przyjście lub objawienie się Tego, „który ma przyjść', lub Tego, którego Bóg obiecał ludziom jako Zbawcę.
Adwentowe czytania mszalne dotyczą m.in. dramatycznych nawoływań proroków, którzy zachęcają do nawrócenia, podkreślają zbliżający się kres czasu i ostateczne nastanie Królestwa Bożego. Równocześnie jednak Kościół przypomina o nadziei, jaka wiąże się z paruzją, czyli ponownym przyjściem Chrystusa – w każdej Mszy św. padają słowa: „abyśmy zawsze wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu, pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Pana Jezusa Chrystusa'.
Roraty
Najbardziej charakterystycznym zwyczajem adwentowym, zwłaszcza w Polsce, są Roraty. Jest to Msza św. sprawowana ku czci Najświętszej Maryi Panny, zwykle bardzo wcześnie rano. Wierni, często w ciemnościach przenikniętych jedynie blaskiem trzymanych w ręku świec, wraz z Maryją czekają na wybawienie jakie światu przyniosły narodziny Zbawiciela.
W niektórych miejscach na roratnich Mszach na początku w procesji z kruchty kościoła do ołtarza z lampionami w ręku idą dzieci. Mszę św. rozpoczyna się przy wyłączonych światłach, mrok świątyni rozpraszają jedynie świece i lampiony. Dopiero na śpiew „Chwała na wysokości Bogu' zapala się wszystkie światła w kościele.
Uczestnictwo dzieci w Mszach roratnich wiąże się ze zwyczajem podejmowania różnych dobrych postanowień na czas Adwentu. Dzieci często zapisują te postanowienia na kartkach, składanych następnie przy ołtarzu. Mają one wyrażać wewnętrzne przygotowanie do Bożego Narodzenia i chęć przemiany życia.
Z Roratami związany jest zwyczaj zapalania specjalnej świecy ozdobionej mirtem, nazywanej roratką. Symbolizuje ona Maryję, która jako jutrzenka zapowiada przyjście pełnego światła – Chrystusa. Innym zwyczajem jest zawieszanie w kościele wieńca z czterema świecami oznaczającymi cztery niedziele Adwentu. Z upływem kolejnych tygodni podczas Rorat zapala się odpowiednią liczbę świec. Świece i lampiony tak często używane w liturgii adwentowej wyrażają czuwanie. Nawiązują one do ewangelicznych przypowieści m.in. o pannach mądrych i głupich. Światło jest też wyrazem radości z bliskiego już przyjścia Chrystusa.
Nazwa „roraty' pochodzi od pierwszego słowa łacińskiej pieśni na wejście śpiewanej w okresie Adwentu – „Rorate coeli' (Niebiosa, spuśćcie rosę).
W liturgii adwentowej obowiązuje fioletowy kolor szat liturgicznych. Jako barwa powstała ze zmieszania błękitu i czerwieni, które odpowiednio wyrażają to co duchowe i to co cielesne, fiolet oznacza walkę między duchem a ciałem. Zarazem połączenie błękitu i czerwieni symbolizuje dokonane przez Wcielenie Chrystusa zjednoczenie tego co boskie i tego co ludzkie. Wyjątkiem jest III niedziela Adwentu – tzw. Niedziela „Gaudete' (radujcie się). Obowiązuje w niej różowy kolor szat liturgicznych, który wyraża przewagę światła, a tym samym bliskość Bożego Narodzenia.
Liturgia
Adwent dzieli się na dwa podokresy, z których każdy ma odrębne cechy, wyrażone w dwóch różnych prefacjach adwentowych.
Pierwszy podokres obejmuje czas od pierwszej niedzieli Adwentu do 16 grudnia, gdy czytane są teksty biblijne zapowiadające powtórne przyjście Zbawiciela na końcu świata i przygotowujące do spotkania z Chrystusem Sędzią. Dni powszednie w tym okresie przyjmują wszystkie obchody wyższe rangą (tzn. wspomnienia dowolne, obowiązkowe, święta i uroczystości).
Oczekiwanie na przyjście Dzieciątka
Drugi okres Adwentu, od 17 do 24 grudnia, to bezpośrednie przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia. W tym okresie w dni powszednie można obchodzić jedynie święta i uroczystości.
Dawniej Adwent był czasem szczególnej aktywności różnych bractw. Przy kościołach istniały kapele rorantystów, które śpiewem i muzyką uświetniały celebracje, przez co przyciągały wiernych i upowszechniały zwyczaj Rorat. W XIX w. w Warszawie istniało również bractwo roratnie, które ze sprzedaży świec uzyskiwało fundusze na pomoc ludziom ubogim. Obecnie corocznie podobną akcję sprzedaży świec prowadzi katolicka Caritas, prawosławna Eleos i ewangelicka Diakonia.
Historia
Pierwsze ślady obchodzenia Adwentu spotykamy w IV w. między innymi w liturgii galijskiej i hiszpańskiej. Z pewnością Adwent nie istniał, dopóki nie ustalono stałej daty świąt Narodzenia Pańskiego. Została ona wyznaczona dopiero w II połowie IV wieku. W Hiszpanii pierwsze wzmianki o przygotowaniu do obchodu Narodzenia Pańskiego (choć nie jest ono określane mianem Adwentu) pochodzą z roku 380. W tradycji gallikańskiej Adwent miał charakter pokutny i ascetyczny (post, abstynencja, skupienie), co wspomina św. Hilary (+ 367). W Rzymie okres przygotowania do Narodzenia Pańskiego został wprowadzony dopiero w drugiej połowie VI wieku. Adwent miał tu charakter liturgicznego przygotowania na radosne święta Narodzenia Pańskiego, ze śpiewem Alleluja, Te Deum laudamus, z odpowiednim doborem czytań i formularzy, bez praktyk pokutnych.
Od czasów św. Grzegorza Wielkiego (590-604) Adwent w Rzymie obejmował już 4 tygodnie. Był to czas bezpośredniego, liturgicznego przygotowania na obchód pamiątki historycznego przyjścia Chrystusa. Na początku IX w. Adwent nabiera także charakteru eschatologicznego - staje się czasem przygotowania na ostateczne przyjście Chrystusa. Od tego czasu znaczenie Adwentu łączy te dwie tradycje.
mp/ Warszawa / ekai.pl
Od niedzieli zapalamy świece w adwentowym wieńcu
W pierwszą niedzielę Adwentu w naszych domach i kościołach pojawiają się wieńce adwentowe, w których umieszcza się cztery świece. Są one symbolem światła, podarowanego światu przez narodziny Jezusa w noc Bożego Narodzenia.
Okrągły kształt wieńca adwentowego rozumiany jest jako symbol okręgu Ziemi, wieczności oraz symbol Boga. Wieńce poświęca się w sobotę przed pierwszą niedzielą Adwentu.
Pomysłodawcą tej formy pobożności jest ewangelicki pastor i pionier pracy społecznej ks. Johann Hinrich Wichern (1808-1881) z północnych Niemiec. Jest on także twórcą ewangelickiej „służby wewnętrznej', której następczynią jest dzisiejsza Diakonia.
Wichern widział trudną sytuację rodzin robotniczych, a zwłaszcza zaniedbanych dzieci na przedmieściach Hamburga. Zbierał datki od zamożnych obywateli i założył „ośrodek ratunkowy' dla wynędzniałych i głodnych dzieci, którym groziło zejście na drogę przestępstwa. W 1833 r. Wichern wraz z matką i pierwszymi dwunastoma chłopcami przeprowadził się do małego gospodarstwa wiejskiego, ufundowanego na ten cel „Rauhe Haus'. Placówka, kierowana przez ewangelickiego pedagoga, szybko się rozrastała i stanowiła odpowiedź na popularne w tamtym okresie w Niemczech „koszary wychowawcze'. Powierzone jego opiece dzieci żyły w rodzinach skupiających 10-12 dzieci, przy czym każda rodzina mieszkała w osobnym domu.
W 1839 r. pastor Wichern przygotował pierwszy wieniec adwentowy w pomieszczeniach podległej mu stacji pomocy społecznej w Hamburgu.. Ponieważ w okresie Adwentu dzieci nieustannie pytały, ile czasu pozostało do Bożego Narodzenia, na wieczornych spotkaniach pastor ustawiał duże koło od wozu i stawiał na nim świece - jedną na każdy dzień Adwentu. Każdego wieczoru zapalał kolejną świecę, opowiadając przy tym różne historie.
Cztery niedziele Adwentu wyznaczały cztery większe świece, a między nimi znajdowało się od 18 do 24 małych czerwonych świeczek oznaczających dni robocze do 24 grudnia – Wigilii Bożego Narodzenia włącznie.
Wieniec – zazwyczaj z liści wawrzynowych – był już w starożytności symbolem zwycięstwa. Wieniec Wicherna zachęcał do refleksji nad zwycięstwem Chrystusa nad grzechem i śmiercią. Światło miało być symbolem nadziei i odrzucenia zła, jakie szerzy się w ciemnościach. Idea ewangelickiego teologa miała też na celu, aby w czasie zimy i Adwentu, kiedy wcześnie zapada zmrok, tzw. nabożeństwa przy świecach wnosiły trochę ciepłego światła w życie jego podopiecznych.
Zapoczątkowana w Północnych Niemczech idea wieńca adwentowego znajdowała coraz więcej zwolenników i szybko wyszła poza mury Kościoła ewangelickiego. Dziś można ten zwyczaj spotkać w wielu domach, kościołach i na ulicach miast, przy czym wieńce te są obecnie zdobne jedynie w cztery świecie symbolizujące cztery niedziele Adwentu.
W Kościele katolickim wieniec adwentowy pojawił się po raz pierwszy w 1925 r. w Kolonii, a w sąsiedniej Austrii – dopiero w 1945 r. Od lat jest też obecny w większości kościołów w Polsce, również w domach.
Wieńce adwentowe są uroczyście poświęcane w ramach wieczornego nabożeństwa liturgicznego w sobotę poprzedzającą pierwszą niedzielę Adwentu. W Bawarii i Austrii umieszcza się w nim trzy świece fioletowe i jedną różową, co odpowiada kolorom liturgicznym. Świeca różowa zapalana jest w trzecią niedzielę Adwentu nazywaną „Gaudete' (Radujcie się!).
Świętowanie Adwentu znane jest od V wieku. Długość tego okresu zmieniała się na przestrzeni wieków. Początkowo w Jerozolimie świętowano tylko jedną niedzielę Adwentu. W VII wieku papież Grzegorz Wielki postanowił, że czas Adwentu obejmować będzie cztery niedziele.
Od XI wieku liturgia adwentowa nabrała znaczenia również poza Rzymem. Obowiązujący do dziś czas Adwentu - okres czterech niedziel poprzedzający Boże Narodzenie - wprowadził w 1570 r. papież Pius V. Jedynym wyjątkiem jest archidiecezja Mediolanu, w której okres Adwentu trwa sześć tygodni.
ts/ Warszawa / ekai.pl
Edukacja czy demoralizacja? Propozycje MEN sprzeczne z Konstytucją
Usunięcie ze szkół przedmiotu „Wychowanie do życia w rodzinie' i zastąpienie tego przedmiotu nowym – „Edukacja zdrowotna', oznacza depriorytetyzację roli rodziny w państwie i społeczeństwie, jest sprzeczne z art. 18 oraz art. 71 Konstytucji. Konstytucja jednoznacznie określa bowiem, że to rodzina jest fundamentem dobrze funkcjonującego i służącego obywatelom państwa.
31 października Ministerstwo Edukacji opublikowało projekt rozporządzenia zmieniającego podstawę programową w szkołach podstawowych i średnich. Zamiast „Wychowania do życia w rodzinie' wprowadzono „Edukację zdrowotną'.
Niestety przedmiotowy projekt narusza szereg kluczowych przepisów Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 roku. Trzeba przy tym pamiętać, że stosownie do treści Art. 8 Konstytucji, jest ona najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej i jej przepisy stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej.
Naruszone artykuły Konstytucji to przede wszystkim:
Art. 18. [Ochrona małżeństwa, rodziny, macierzyństwa, rodzicielstwa]
Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.
Art. 33. [Równouprawnienie kobiet i mężczyzn]
Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym.
Kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń.
Art. 38. [Prawo do życia]
Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.
Art. 48. [Prawa rodziców; ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich]
Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
Ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich może nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu.
Art. 71. [Prawo rodziny do pomocy ze strony państwa]
Państwo w swojej polityce społecznej i gospodarczej uwzględnia dobro rodziny. Rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej i społecznej, zwłaszcza wielodzietne i niepełne, mają prawo do szczególnej pomocy ze strony władz publicznych.
Matka przed i po urodzeniu dziecka ma prawo do szczególnej pomocy władz publicznych, której zakres określa ustawa.
Art. 72. [Ochrona praw dziecka]
Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją.
Dziecko pozbawione opieki rodzicielskiej ma prawo do opieki i pomocy władz publicznych.
W toku ustalania praw dziecka organy władzy publicznej oraz osoby odpowiedzialne za dziecko są obowiązane do wysłuchania i w miarę możliwości uwzględnienia zdania dziecka.
Grzegorz Ksepko, radca prawny/ Gdańsk / ekai.pl
Włosi poruszeni wyborem matki, która zrezygnowała z leczenia raka, by nie zaszkodzić poczętemu dziecku
Podczas jednej wizyty u lekarza usłyszała, że jest w ciąży i ma nieoperowalnego raka. 38-letnia Deborah Vanini zrezygnowała z leczenia, by nie zaszkodzić noszonemu pod sercem dziecku. Zmarła dwa miesiące po jego narodzinach. - Bała się śmierci, ale myślała o naszej córeczce – wyznał jej partner podkreślając, że „społeczeństwo powinno brać przykład z tej historii, wybierając życie'.
Historia „Matki z Como', jak nazwały ją włoskie media odbiła się szerokim echem dzięki swoistemu dziennikowi, który Deborah prowadziła w mediach społecznościowych. Jej wpisy obrazują życie jakie prowadziła. Zdjęcia pokazują piękną kobietę, kochającą podróże do wspaniałych miejsc, spotkania z przyjaciółmi, markowe ubrania, tatuaże i wymarzony dom, który tuż przed diagnozą wybudował dla niej jej partner. Do spełnienia ich marzeń brakowało dziecka, o które starali się kilka lat. Wpis o tym, że oczekuje potomstwa stał się zarazem zapowiedzią tragedii. W czasie jednej wizyty u lekarza dowiedziała się, że jest w ciąży, a zaraz potem, że ma nowotwór. Rak płuc. W czwartej fazie – nieoperowalny. „Szok. Od najlepszej wiadomości do najgorszej w ciągu 25 sekund – napisała na Twitterze. – Od największej radości do absolutnej rozpaczy. Od ekstazy po męki piekielne. Od teraz – ciemność'.
Pewna swego wyboru
Życie 38-latki, która była właścicielką salonu kosmetycznego stało się codzienną walką. Z dużą dozą szczerości pisała o tym w mediach społecznościowych: „Miesiące testów, dni w szpitalu, wyczerpujące i bolesne wizyty, przeszkody fizyczne, leki, lawina leków, z których większość nie jest dobra w ciąży'.
Wysłuchawszy opinii lekarzy, którzy przedstawili jej destrukcyjny wpływ leczenia na zdrowie upragnionej córeczki, świadomie postanowiła zrezygnować z terapii. W jednym z wywiadów, już po jej śmierci, Massimo Chinaglia tak mówił o wyborze swej partnerki: „Nie zdążyliśmy nawet wziąć ślubu. Trwałem u jej boku, bo wiedziałem, że nie mogę zmienić jej zdania. Ona zawsze najpierw myślała o innych, a dopiero potem o sobie. Wiem, że był to gest altruizmu i miłości wobec mnie i naszej córki. Przecież wiedziała, że umrze'.
Mężczyzna wyznaje, że gdyby Deborah podjęła leczenie mogłaby przeżyć najwyżej cztery, pięć lat. „Mówiła mi: «Nasza córka będzie miała przed sobą całe życie, chcę, żeby przyszła na świat. Ja mogę żyć tylko kilka lat. Jaki sens miałoby poświęcenie jej życia?»' – wspominał jej partner. Dodał zarazem, że jej decyzja nie była poddaniem się: „Powiedziała lekarzom, że jak tylko córka przyjdzie na świat podejmie leczenie. Niestety koniec przyszedł szybciej niż się spodziewaliśmy. Przez dwa miesiące mogła jednak trzymać naszą ukochaną Megan w swych ramionach. Była szczęśliwa'.
Wybory większe od nas
Jej wpisy w mediach społecznościowych są zapisem walki, jaką toczyła podejmując kolejne wybory: „Wybory większe od nas, dotyczące życia, któremu daliśmy początek. Postawieni przed najtrudniejszym na świecie zadaniem rodzica, decydując o życiu swoich dzieci'. Deborah pisze o przepłakanych nocach, ciągłych wątpliwościach, pogłębiającej się desperacji i pytaniach, dlaczego to właśnie ją spotkało. Podobnie ten czas wspomina jej partner, który nie opuścił ją nawet na chwilę, a kiedy nie było innej możliwości spał na podłodze przy jej szpitalnym łóżku. Dzięki jego obecności, wsparciu rodziny i bliskich oraz, jak napisała w mediach społecznościowych, ofiarnej pomocy personelu szpitala Niguarda, zaczęła odzyskiwać wewnętrzne siły. „Kiedy na coś narzekamy, oceńmy dokładnie ciężar spraw' – napisała.
Narodził się cud
Deborah otwarcie przyznawała się do tego, że nie jest osobą wierzącą. Jak powiedzieli jej rodzice, jej ostateczny wybór dowodzi tego, że każda kobieta, jeśli nie da się zwyciężyć zaślepiającym ideologiom, jest w stanie rozpoznać powołanie zapisane w swym sercu do bycia tą, która daje życie. „Wystarczy prawo naturalne, by to zrozumieć' – wyznała jej matka. Mała Megan przyszła na świat przedwcześnie i z komplikacjami, które obciążyły organizm jej mamy. Deborah swą upragnioną córeczkę nazwała cudem, który „dosłownie uratował życie swojej matce'.
We wpisach kobiety, które oddawały jej bieg przez codzienne trudności pojawiło się wówczas światło i nadzieja: „Kto wie, jak długo będę mogła na Ciebie patrzeć... Każdy miesiąc, dzień, godzina jest cennym darem. Nie traktujmy tego nigdy jak czegoś oczywistego. Zrobię wszystko i będę walczyć o to, żeby oglądać Cię jak najdłużej' – zanotowała na swym profilu. Włoski dziennik „Avvenire' napisał o jej wyborze: „Przychodzimy na świat po to, by kochać do końca i śmierć nie ma ostatniego słowa'.
Dobry anioł
Massimo Chinaglia wyznał, że gdyby to było możliwe wziąłby nowotwór na siebie, gdyż dzieci nie powinny dorastać bez matki. Księdzu, który prowadził pogrzeb Deborah powiedział, że była „dobrym aniołem'. Z córeczką przeniósł się do domu teściów świadomy tego, że będzie potrzebował pomocy: „Dziadkowie zawsze są wyjątkowi, ale teraz będą musieli być nimi jeszcze bardziej. Będą musieli ją przytulać i obsypywać miłością'.
Odpowiadając na krytykę, że wybór jego partnerki był egoistyczny, bo świadomie uczyniła córkę sierotą odpowiedział w jednym z wywiadów: „Skąd tyle w nas jadu, by oceniać innych. Nasze społeczeństwo powinno brać przykład z tej historii, wybierając życie'. Tato małej Megan zapowiedział, że wychowa ją tak, by nigdy nie myślała, że mama umarła przez nią: „Chcę, żeby wiedziała, że jej mama zachorowała i opuściła nas zbyt wcześnie. Będzie wiedziała, że jest córką kobiety pięknej zarówno zewnętrznie, jak i wewnętrznie, mającej piękne serce, wyjątkowej, bezinteresownej i hojnej'.
mela/ Mediolan / ekai.pl
Aleppo: ludzie przerażeni ofensywą dżihadystów
- Strach wisi w powietrzu, ludzie nie mają siły, by stawić czoło kolejnej bitwie – powiedział ojciec Bahjat Elia Karakach, proboszcz parafii św. Franciszka w Aleppo. Franciszkanin wyznał, że choć od miesięcy mówiło się o możliwym ataku, to skala ofensywy zaskoczyła wszystkich. To najpoważniejsze walki w tym kraju od 2020 r.
W północnej Syrii, od 27 listopada, trwa największa od lat ofensywa islamskich rebeliantów walczących z reżimem Baszara el-Asada. 29 listopada dżihadyści wkroczyli na przedmieścia drugiego pod względem wielkości miasta kraju, Aleppo. Kluczową rolę odgrywa wśród nich sunnickie ugrupowanie zbrojne Hajat Tahrir asz-Szam. Powstało w 2017 roku z połączenia kilku dżihadystycznych grup zbrojnych, w tym lokalnego odgałęzienia Al-Kaidy. Mówi się o setkach zabitych, w tym cywilach.
Umęczone Aleppo znów pod ostrzałem
„W mieście wyraźnie słychać strzały armatnie, ludzie są przerażeni, szkoły są zamknięte, a zajęcia zawieszone, panuje atmosfera wielkiego strachu, nawet lekcje katechizmu w parafiach są wstrzymane' – powiedział ojciec Karakach komentując ataki z ostatnich dni. W rozmowie z agencją Asia News zauważył, że „ludzie są już zmęczeni i czują, iż nie mają wystarczająco dużo energii, aby stawić czoło kolejnej bitwie, początkowi kolejnej wojny'. Franciszkanin dodał, że „strach jest prawdziwy, strach unosi się w powietrzu, a odgłosy bombardowań słychać wyraźnie, tak bardzo, że ludzie nie mogli spać przez trzy noce'.
Zakonnik dodał, że od kilku miesięcy mówiło się o możliwym ataku, ale wydawał się on bardziej groźbą niż realnym niebezpieczeństwem: „Niestety jego skala, którą obserwujemy z niepokojem w tych dniach, zaskoczyła nas'. Koordynator ONZ ds. pomocy humanitarnej w Syrii, David Carden, podkreślił, że jest „głęboko zaniepokojony' rozwojem sytuacji. Międzynarodowy Komitet Ratunkowy mówi o prawie 7 tys. wysiedlonych rodzin, informuje też o zamknięciu szkół i placówek służby zdrowia.
Niepokój o przyszłość
„Obudziliśmy się z wiadomością o czterech studentach zabitych przez bombę, która spadła w pobliżu akademika. Oczywiście nie możemy podsycać paniki, ale jasne jest, że ludzie mają prawo się niepokoić' – podkreślił proboszcz z Aleppo. Wskazał, że obecna eskalacja przemocy związana z politycznym impasem w Syrii w ostatnich latach, choć dla wszystkich było jasne, że nie będzie on trwał wiecznie. „Nigdy jednak nie było prawdziwego i ostatecznego rozwiązania, a jedynie kruche porozumienia, które nie mogły trwać w dłuższej perspektywie' – zauważył ojciec Karakach podkreślając, że teraz pilnie potrzebna jest zdecydowana interwencja społeczności międzynarodowej.
Klimat napięcia i strachu dotyczy również wspólnoty chrześcijańskiej, która przygotowuje się do Adwentu. Franciszkanin wyznał, że ludzie obawiają się, iż rozwój sytuacji już wkrótce nie pozwoli im na swobodne poruszanie się po mieście a co za tym idzie spotykanie się na modlitwie a później na obchodzenie zbliżającego się Bożego Narodzenia. Wiele rodzin myśli o ucieczce z miasta. „Mimo wszystko wciąż mamy jeszcze nadzieję i modlimy się o poprawę sytuacji' – podkreślił proboszcz franciszkańskiej parafii w atakowanym Aleppo.
Zapomniana wojna w Syrii
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR), organizacji z siedzibą w Wielkiej Brytanii, która posiada gęstą sieć informatorów w Syrii, liczba ofiar ofensywy na północnym zachodzie wynosi co najmniej 242. Wśród nich są m.in. cywile zabici przez bomby, które spadły na Aleppo, miasto, które niegdyś było stolicą gospodarczą i handlową, zanim stało się symbolem zniszczeń spowodowanych przez zapomniany już konflikt a którego zniszczenia porównywane były do powojennych ruin Warszawy. W syryjskiej wojnie domowej, która wybuchła po brutalnym stłumieniu przez rząd w Damaszku prodemokratycznych protestów w 2011 roku, zginęło ponad pół miliona ludzi. Liczące przed wojną ponad 2 mln mieszkańców Aleppo było miejscem jednych z najkrwawszych, toczących się tam przez lata walk. Wojna nigdy się nie zakończyła i stała się jednym z wielu „zapomnianych konfliktów'.
W 2020 r. Turcja i Rosja - główny sojusznik prezydenta Assada - pośredniczyły w zawieszeniu broni w celu powstrzymania ofensywy rządowej w kierunku Idlib, powstrzymując eskalację przemocy, ale sporadyczne starcia, naloty i bombardowania były kontynuowane. W zeszłym miesiącu specjalny wysłannik ONZ do Syrii ostrzegł, że wojny w Strefie Gazy i Libanie „niebezpiecznie katalizują konflikt w północno-zachodniej Syrii'.
mela/ Aleppo / ekai.pl
Papieski tweet
Jesteś naszym 1523407 gościem od 01.01.2017